Dzień dobry! A może dobry wieczór - nie wiem, w jakich godzinach tutaj zaglądacie. Dziś kontynuujemy naszą historyczną podróż teatralną, wkraczając w wieku XVIII i XIX. Zanim jednak na to pozwolę, opowiem jeszcze o tragedii klasycystycznej, na którą ostatnio zabrakło czasu... miejsca...
Tragedia klasycystyczna
Nadal pozostajemy w wieku XVII, więc jest to również czas rozwoju tego gatunku. Jak zapewne jesteście w stanie się zorientować, tragedia klasycystyczna pozostaje wierna wzorcom antycznym. Oczywiście, wprowadza też pewne modyfikacje, ale po kolei.
Tragedia nadal pozostaje gatunkiem wysokim, a więc absolutnie nie dochodzi do złamania zasady decorum i zasady elitarności. Bohaterami wciąż są postaci z rodów arystokratycznych lub królewskich. Przykładami mogą być dzieła Jeana Baptiste'a Racine'a - francuskiego tragediopisarza (Andromaque, Berenice...) czy utwór z naszego polskiego podwórka - Barbara Radziwiłłówna Alojzego Felińskiego.
To, co zostaje zmienione w siedemnastowiecznej tragedii, dotyczy likwidacji metafizycznej motywacji wydarzeń czy zachowań bohaterów. Odtąd wszystko nosi znamiona prawdopodobieństwa, a spiritus movens (duch poruszyciel) wiąże się bezpośrednio z psychiką postaci tragedii. Nie można zatem liczyć na żaden rodzaj fatum, którego nie da się przełamać, czy na deus ex machina, które odmieni bieg zdarzeń. Wszystko musi być realistyczne.
Commedia dell'arte
Nadal pozostajemy piętą w wieku XVII, ale palce zdecydowanie są już w wieku XVIII. Nie wiem, czy w szkole średniej pojawia się tematyka commedii dell'arte, jednak jest to pojęcie, które często używane w towarzystwie (z większą, mniejszą świadomością), może wywołać wrażenie bycia niedouczonym. Stąd warto wytłumaczyć.
Commedia dell'arte narodziła się we Włoszech w XVI wieku jako rodzaj komedii ludowej i opierała się w dużej mierze na improwizacji. Oczywiście istniał jaki taki szkic scenariusza, ale kto by się nim szczególnie przejmował, skoro gawiedź się cieszy? Zresztą, sam plan przedstawienia podporządkowany był utartym schematom sytuacyjnym, a pojawiające się w nim postacie należały do określonych typów. Najważniejszymi byli: Pantalone i Dottore (dwaj starcy), Arlekin i Brighella (dwaj służący), Kolombina (pokojówka) i Kapitan.
Komizm commedii dell'arte opierał się na zabawnych sytuacjach, grotesce, parodii a nawet na elementach burleski (triki akrobatyczne). Warto także wspomnieć, że gatunek ten wprowadził na scenę kobiety. Dziś nas to nie dziwi, czujemy wręcz, że aktorstwo (a może "aktorzenie"?) to zajęcie głównie damskie, kiedyś jednak przez wiele setek lat w dziedzinie tej dominowali (?) mężczyźni. W sumie byli tylko oni...
Gdzie szukać commedii dell'arte w znanych Wam utworach? Niewątpliwe należy tutaj wspomnieć jednego z ulubionych komediopisarzy Ludwila XIV (Króla Słońce) - Moliera. Jego komedie nie są czystymi przykładami commedii dell'arte, jednak niewątpliwie znajdziecie w nich wyraźne jej znaki.
Dramat romantyczny
I w ten właśnie sposób zawędrowaliśmy do wieku XIX, do romantyzmu i do niewielkiej rewolucji teatralnej. Nie będzie niczym zaskakującym, jeśli powiem, że romantycy z radością powrócili do wyznaczników dramatu szekspirowskiego. Brak sztywnych reguł kompozycyjnych czy stylistycznych, możliwość mieszania rodzajów literackich, przenikanie się świata realnego i fantastycznego były dla XIX-wiecznych twórców prawdziwą Ziemią Obiecaną. To im jednak nie wystarczyło. Postanowili oni bowiem dać odbiorcy możliwość samodzielnego dokończenia dzieła poprzez zastosowanie kompozycji otwartej. I daleko nie trzeba szukać. Kordian Juliusza Słowackiego czy Nie-boska komedia Zygmunta Krasińskiego posiadają zakończenia, które nie sugerują końca dziejów bohatera. Ze spokojem można by dopisać ciąg dalszy.
Warto też zauważyć, że dramaty romantycznie często posiadają niepowiązane ze sobą sceny czy akty. Zaburzona została w nich chronologia wydarzeń, trudno określić, co się dzieje w jakim czasie czy może jednocześnie... Doskonałym przykładem są Dziady cz. III Adama Mickiewicza.
Często mówi się, że dramaty romantyczne są niesceniczne, że nie nadają się do wystawienia na scenie. Nie wierzcie w to. Sąd ten powstał jeszcze w XIX wieku, kiedy rzeczywiście warunki w teatrach nie pozwalały na wystawienie tak skomplikowanych scen jak te opisane w dziełach romantyków. Wraz z rozwojem techniki udało się jednak wystawić owe niesceniczne dzieła... Zresztą dziś również znajdziemy w teatrach adaptacje czy reinterpretacje wspominanych dramatów.
Na dzisiaj to wszystko. Przed nami ostatnia część V opowiadająca o Wielkiej Reformie Teatru :) Będzie się działo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz