Dzisiejszy wpis miał być wtorkowym, ale ze względu na ilość czasu, którą poświęcam właśnie Wam - moim uczniom i czytelnikom - nie udało mi się opublikować go wówczas, dlatego czynię to teraz. I obawiam się, że tak będzie musiało pozostać, tj. że zamiast trzech postów w tygodniu, pojawią się jedynie dwa. Nawet Odsiecz posiada pewne granice funkcjonowania. Myślę jednak, że zrozumiecie tę zmianę i nadal będziecie wiernymi odbiorcami mojego bloga.
Dziś zatem o poezji baroku, a dokładniej o poezji metafizycznej, jutro o poezji światowych rozkoszy. Są to dwa główne nurty twórczości siedemnastowiecznych poetów i właściwie świetnie obrazują one atmosferę tamtych czasów. Tak jak dusza wiodła walkę z ciałem i światem, tak jak dobra duchowe ścierały się z dobrami doczesnymi, tak i poezja wydała na świat swój własny kontrast między poszukiwaniem metafizycznych prawd a doznawaniem i odbieraniem urody świata.
Poezja mistyczna
Jednym z najbardziej sztandarowych poetów metafizycznych tego czasu wydaje się Mikołaj Sęp Szarzyński. Problem jednak polega na tym, że urodził się on nieco za wcześnie, by uznać go za poetę barokowego. Szarzyński żył bowiem w latach 1550-1581, a więc w latach życia Jana Kochanowskiego. Niemniej, twórczość młodego poety widocznie zapowiada już atmosferę wieku siedemnastego. Widać to już po tytułach jego utworów:
Sonet I. O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego, w którym Szarzyński porusza motyw marności (vanitas) i przemijania w odniesieniu do ludzkiego życia. Jednocześnie zauważa, że istnienie człowieka jest pełne walki między stałymi dobrami, których zwieńczeniem jest Bóg, a dobrami niestałymi, które - choć chwilowo cieszą - szybko się ulatniają.
Sonet IV. O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem; w tym utworze poeta wprowadza motyw vivere militare est, tzn. życie jest walką. Jako hetmana wrogich wojsk czyhających na zepsucie ludzkich serc wymienia samego szatana, a za narzędzia w jego rękach uważa dobra doczesne, ciało, które ich pożąda. Co ważniejsze jednak, Szarzyński zauważa, że walka ta przebiega w duszy człowieka i osłabia go, dlatego uznaje Boga za swoją ostoję, nadzieję, gwarancję zwycięstwa.
Sonet I. O nietrwałej miłości rzeczy świata tego. Tu znów mamy do czynienia z kontrastem między tym, co wieczne, stałe i duchowe, a tym co nietrwałe, marne i materialne. Wśród tych ostatnich wymienia złoto, władzę, sławę, rozkosz, urodę... Poeta zauważa, że człowiek ma skłonność do miłowania duszą dóbr duchowych, a ciałem dóbr doczesnych, przy czym tylko te pierwsze mogą go uszczęśliwić, gdyż pochodzą od Boga - celu miłości.
Ogólny wydźwięk poezji M. Sępa Szarzyńskiego jest dość pesymistyczny. Człowiek jest nieustannie targany wątpliwościami, wydaje się rozdarty, zdezorientowany. Może go ocalić tylko Bóg - niezmienny, stały, pełen miłości i łaski. Warto zauważyć, że twórczość poety bardzo wyraźnie nawiązuje do filozofii św. Augustyna i jego teorii dot. niesprowadzalności substancji tworzących człowieka, tj. duszy i ciała.
Chciałam jeszcze zauważyć to, o czym piszą Jan Błoński i Jerzy Ziomek. Często uczniowie zastanawiają się, po co badać formę wiersza, tj. składniowe środki stylistyczne, strukturę wersyfikacyjną. Wiersze Szarzyńskiego są doskonałą odpowiedzią na to pytanie, ponieważ poeta zawiera swoje myśli, emocje, światopogląd nie tylko w słowach, ale i w formie utworu. Świadczą o tym przerzutnie, elipsy, oksymorony, antytezy wskazujące na rozdarcie, kontrast, niestałość. Zresztą, oddam głos mądrzejszemu ode mnie:
Szarzyński igra porządkiem słów, często stosuje odwrócenie szyku (inwersję), nie dlatego jednak, by osiągnąć równowagę, harmonię dźwiękową lub wywołać wrażenie symetrii, jak to czynił Kochanowski. Nie, Sęp chce mylić i zadziwiać czytelnika [BAROKOWY KONCEPT - przyp.aut.], wymuszając nawet czasem - przecinkiem czy rytmem - rozmaitość interpretacji. [...] Co więcej, celowo opóźniał zrozumienie, przerzucając - wzorem łaciny - orzeczenia na koniec zdań; na początku lubił zostawiać magmę rzeczowników, gdzie łatwo się czytelnikowi zgubić.
Drugi z moich mistrzów, Jerzy Ziomek, pisze...
Sęp korzystając z możliwości gry między układem wersów a jednostkami składni, posługuje się po mistrzowsku przerzutniami [...]. "I nie miłować ciężko, i miłować", kropki po tym wersie nie ma. Ale zdanie zbudowane jest tak, że mogłoby się tu kończyć (sens: ciężko nie miłować i ciężko miłować). Ale wtedy następuje wers drugi, który dopowiada: "miłować - nędzna pociecha". "Nędzna pociecha" zawiera w sobie pewną sprzeczność, jest ulubionym przez Sępa oksymoronem, figurą, która paradoksalnie łączy sprzeczności, jest zgodą w niezgodzie.
Żeby dostrzec magiczną moc Sępowych przerzutni, warto poczytać jego sonety na głos. Zresztą, żeby całkowicie pojąć wiersz, zawsze powinno się go odczytać - choćby w myślach - tak, aby go usłyszeć. Poezja narodziła się ze śpiewu. Nie uciszajmy jej. Nie sprowadzajmy jej do czarnych liter na białej kartce.
Innym poetą metafizycznym, zasługującym na uwagę, jest Daniel Naborowski. W odróżnieniu od Sępa jego wizja walki toczącej się w ludzkiej duszy jest jednak bardziej optymistyczna. Poeta bowiem pisze, że jeżeli jesteśmy bojaźliwi względem Boga, to śmierć i lęk są jedynie błahostką. Oczywiście, w jego poezji nie brak motywu vanitas i motywu przemijania, niemniej nie jest to tak dramatyczne ucięcie jak w wypadku pierwszego poety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz