Moi Kochani! Powracam! Powracam z dalekiej krainy trudów, przeżyć, przeprowadzek i innych rzeczy po to, by znów służyć Wam swoją radą i wiedzą. Postaram się znów z regularną częstotliwością umieszczać wpisy tak, byście nie mieli już więcej poczucia, ze Odsiecz nie przybyła :)
Ostatki wpis zawierający wiedzę w pigułce dotyczył filozofii rodzącej się w wieku XX i omawiał egzystencjalizm, poglądy Ericha Fromma a także doświadczenie totalitaryzmów. Dziś z kolei przypatrzę się postmodernizmowi. Jest to prąd bardzo ciekawy, ale i bardzo skomplikowany.
Postmodernizm
Postmodernizm, ponowoczesność wydają się pojęciami wymiennymi, synonimicznymi. W rzeczywistości jednak postmodernizm odnosi się do prądów kulturowych rozwijających się po modernizmie (lata 60. XX wieku) oraz do tzw. kondycji postmodernistycznej. Ponowoczesność zaś stanowi epokę kulturowo-cywilizacyjną. Warto jeszcze zaznaczyć, że istnieją dwie koncepcje relacji modernizmu i postmodernizmu. Według pierwszej oba nurty są wobec siebie przeciwstawne, natomiast druga zakłada, że łączą się one na zasadzie kontynuacji.
Czym się oznacza ów tajemniczy postmodernizm? Niektórzy nazywają go zmierzchem wielkich opowieści, człowieka i jego mocy poznawczej. Ludzkość znalazła się na etapie, gdzie wszystko już zostało odkryte, nic nowego pod słońcem się nie jawi, a jeśli ktoś ma poczucie odkrycia eureki - to po chwili popada w bezdenną rozpacz plagiatu intelektualnego. Muzyka, malarstwo, rzeźba, architektura... stanęły w miejscu. Coraz częściej powraca się do tego, co było, zamiast wybiegać w przyszłość. Kultura się przewartościowała w przeciwieństwie do technologii. Ta miewa się naprawdę dobrze. To właśnie na nią została skierowana uwaga ludzi.
Postmodernizm jest także końcem postrzegania rozumu jako kodyfikatora moralności. Po doświadczeniach II wojny światowej, po zatarciu się granicy między katem a ofiarą, po tym, gdy wszystko stało się względne... człowiek poczuł się zdradzony przez własny rozum, przestał mu ufać. Od tej chwili każda jednostka poczuła się totalnie zagubiona i pozbawiona jakiegokolwiek drogowskazu... dokąd iść.
Kultura postmodernistyczna także się bardzo rozwarstwiła. Zauważalna stała się jej wielogłosowość, intertekstualność i złudność sztywnego podziału na kulturę wysoką i niską. Poziomy bardzo się przemieszały. Widać to chociażby na słynnych kubeczkach z dziełami G. Klimta.
Ponadto każdy może mieć dzisiaj reprodukcję wielkich dzieł w formie plakatu, puzzli, pościeli, ręcznika... Nie sposób odróżnić, co wysokie jest, a co niskie...
Postmodernizm jest także czasem pomieszania kultur, tzw. multikulturowości zakładającej, że nawet najodleglejsze kultury mogą żyć obok siebie i uzupełniać się przy jednoczesnym braku tarć. Czy jest to możliwe? Nie odpowiem na to pytanie. Z premedytacją. Ale warto, by każdy to uczynił sam, przyglądając się współczesności.
Inną cechą świata postmodernistycznego jest to, że nie posiada on centrum. Kiedyś w środku miasta był rynek. W większej perspektywie mieliśmy ośrodki, do których ciągnęli naukowcy, artyści, studenci... np. Rzym. A dziś? Nowy Jork nie posiada centrum. Jest za to ogromny Central Park, w którym łatwo się zgubić. Nie ma jednego miasta, do którego jadą wszyscy - jak jeden mąż. Nie ma wartości wyższych i niższych. Wszystko jest relatywne. WSZYSTKO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz