14 stycznia 2018

Odsiecz nr 13 - Wielkie wieki średnie (1)

Często pokutuje wśród ludzi sąd, jakoby średniowiecze było czasem, za który należy się wstydzić, bo ludzkość zaprzepaściła wspaniałość antyku. Pokutuje sąd, że wieki średnie były gorsze niż średnie w porównaniu do innych, wspanialszych. Pokutuje także sąd, że wieki średnie to czas okrucieństwa, wojen i zabobonów. Czyżby? Postaram się pokazać Wam, że jest inaczej; że średniowiecze to absolutnie fascynujący czas, który niczym milczący mnich doprowadził nas do miejsca, w którym jesteśmy.
Krytycy średniowiecza za główną przyczynę regresu cywilizacyjnego wieków średnich postrzegają chrześcijaństwo (zatem także i katolicyzm, bo Kościół chrześcijański od początku określany był łacińskim przymiotnikiem catholicus pochodzącym z greki καθολικός (katholikos), co znaczy "powszechny"). I choć w miarę neutralnie mówi się o zjawiskach teocentryzmu (przeniknięcie świata myślą chrześcijańską, ustawianie Boga w centrum ludzkich działań), filozofii chrześcijańskiej (tomizm, augustynizm, franciszkanizm), to jednak odcina się je od szerszego kontekstu. To odcięcie skutkuje także silną krytyką scholastyki oraz inkwizycji. Powiem szczerze, że sama z przerażeniem przeczytałam Wprowadzenie do średniowiecza w moim podręczniku licealnym. Zdemaskujmy te mity, przywróćmy świetność wieków średnich!
Średniowiecze było niewątpliwie najdłuższą epoką w dziejach świata. Rozpoczęte w 476 r. upadkiem Cesarstwa Zachodniorzymskiego trwało aż do XV wieku... (tu trzy ważne daty 1450 r. - wynalezienie druku przez Jana Gutenberga, 1453 r. - upadek Konstantynopola, 1492 r. - odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba); trwało zatem - można powiedzieć - 1000 lat! Oczywiście daty te są umowne, bowiem podczas gdy niektóre ośrodki rozwijały się dynamicznie, to "na krańcach świata" panowało tzw. "głębokie średniowiecze". Ale nie o tym.
Wraz z pojawieniem się Karola Wielkiego (był na tyle wielki, że od jego imienia w języku polskim pojawiło się słowo król), a nawet i wcześniej, bo taka była potrzeba społeczna, powoli rozwijała się idea christianitas, a więc idea wspólnej Europy budowanej na bazie wartości chrześcijańskich, idea Europy, w której chrześcijaństwo było punktem odniesienia dla określenia własnej przynależności i tożsamości.
[Christianitas] jest to świat, którego dzisiaj praktycznie rzecz biorąc nie rozumiemy: brakuje nam pojęć na opisanie tej rzeczywistości, dlatego że żyjemy już w kompletnie innych strukturach myślowych. Dla nas wszystko jest uporządkowane, wyodrębnione: wiemy co to jest państwo, co to jest Kościół, co to jest aktywność polityczna a co to jest aktywność religijna. Wszystko to zostało przestudiowane, poopisywane w rozmaitych konkordatach albo innych koncepcjach społecznych. Natomiast Christianitas generalnie charakteryzuje się tym, że jest jednym światem. [bp. Grzegorz Ryś].

Christianitas to także pewna przestrzeń, której granice biegły "pomiędzy łacińskim a wschodnim chrześcijaństwem. Bizancjum nie należało do Europy i to nawet mimo tego, że było ważnym ośrodkiem misyjnym dla Europy w latach poprzedzających schizmę z roku 1054. To był ważny ośrodek kształtowania się kultury europejskiej". Jednocześnie granica ta odgradzała świat kultury łacińskiej od świata islamskiego.
W granicach chrześcijańskiej jedności europejskiej rozwijała się także nauka. Zdziwieni? To właśnie Kościół był założycielem instytucji naukowej zwanej uniwersytetem. Pierwsze uczelnie powstawały już w XII w., a wszelkie renomowane dzisiaj ośrodki naukowe mają swój początek właśnie w tysiącletniej epoce (Bolonia, Oxford, Cambrige, Sorbona, Praga, Kraków). Wbrew powszechnemu sądowi, jakoby teocentryzm prowadził tylko do zgłębiania nauk teologicznych, średniowiecze było nastawione na zgłębianie wiedzy starożytnej i obiektywnej. Dowodem tego jest fakt, że we wspomnianych uniwersytetach nauczano siedmiu sztuk wyzwolonych. Septem artes liberales podzielonych było na: trivium obejmujące gramatykędialektykę (logikę) oraz retorykę (ars bene dicendi) oraz quadrivium arytmetykęgeometrięmuzykę i astronomię. Ponadto, średniowieczni filozofowie konsekwentnie nawiązywali do myśli Platona czy Arystotelesa (ale o tym kiedy indziej). 
Warto jeszcze zauważyć, że średniowiecze promowało międzynarodowego ducha nauki. Uczeni podróżowali po - nazwijmy to - Christianitas i pobierali nauki na różnych uniwersytetach. Tworzyli zatem swego rodzaju wspólnotę naukową. Było to tym łatwiejsze, że językiem międzynarodowym była łacina. Na marginesie, współcześnie tego ducha mają tworzyć różne stypendia zagraniczne, ale mam wrażenie, że zamysł odbiega od realizacji ;) Niemniej, średniowieczne wspólnoty uczonych, duchowieństwa etc., a przede wszystkim Christianitas tworzyły zjawisko uniwersalizmu, który nie podważał tożsamości. Innymi słowy, pielgrzym mógł się odnaleźć w każdym zakątku Christianitas, ale jednocześnie zachwycał się nieco odmienną kulturą tego jednego, wyjątkowego zakątka.
...I na koniec, pielgrzym podróżujący w poszukiwaniu wiedzy, doświadczenia czynił to niegdyś dla ubogacenia samego siebie oraz ad maiorem Dei gloriam, czyli na większą chwałę bożą. Dziś pielgrzymi, a raczej turyści, pobierają nauki w oczekiwaniu na przyszłe korzyści finansowe... Takie zderzenie idei i pieniądza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Warto przeczytać...

Odsiecz nr 89 - Bogurodzica. Nic więcej.

O jacie, jacie, jacie! Ale dzisiaj piękny temat, piękny wpis - mój ulubiony, ukochany! Sięga do korzeni, do najbardziej elementarnych podwa...