19 stycznia 2018

Odsiecz nr 27 - "Ciotki moje, te liczne ĆWIERĆMATKI doczepione", czyli o magii języka w "Ferdydurke" W. Gombrowicza

Język, jak sami już wiecie, jest nie tylko narzędziem komunikacji, ale także (a może przede wszystkim) narzędziem kreacji i percepcji. Innymi słowy, za pomocą języka tworzymy świat, naszą rzeczywistość i za pomocą języka tę rzeczywistość odbieramy. Choć dziewiętnastowieczne powieści przyzwyczaiły nas do języka przeźroczystego, tj. takiego, który nie przeszkadza w lekturze, który nie skupia uwagi czytelnika, to nie należy zapominać, że literatura nie jest jedynie splotem wątków i fabuł, ale jest przede wszystkim utkana z języka. Biorąc zatem rozleniwieni do ręki Ferdydurke, możemy poczuć się zniechęceni, bo język powieści przeszkadza nam w czytaniu. Przeszkadza, albo i nie. Zależy, czy będziemy chcieli poświęcić mu chwilę uwagi.
Język utworu od ogólnie można określić jako niejednorodny i wielostylowy. Wynika to z połączenia wielu form wypowiedzi, o których wspominałam w poprzedniej odsieczy: dziennika, reportażu, bajki, powiastki filozoficznej itp. Wynika to także z faktu różnych rejestrów języka bohaterów; inaczej mówią uczniowie, inaczej profesorowie, inaczej Młodziakowie, inaczej Hurleccy, inaczej chłopi. Warto jednak pamiętać, że W. Gombrowicz przerysowuje sytuacje językowe i za pomocą języka przedrzeźnia bohaterów, zachowania i obyczaje; zwłaszcza, że to właśnie ci pierwsi posługują się stylem/językiem zależnym od przyjętej formy. Innymi słowy, język jest w Gombrowiczowskiej gębie (o której kilka słów już dziś). I tak uczeń posługuje się uczniowskim żargonem, małżonkowie (Młodziakowie) - językiem nieco infantylnym, przesłodzonym, przepieszczonym wręcz, pełnym zdrobnień, parobek natomiast używa gwary, prostackiego języka. Co ciekawe, chęć używania przezeń języka/stylu dla siebie obcego wzbudza śmiech; Walek przyjmuje bowiem nieswoją gębę, mówiąc w stylu wielkopańskim.
Jak już pisałam, język ma moc stwórczą (nazywa się to ładnie magią języka). W. Gombrowicz tworzy za jego pomocą nieprzeciętną rzeczywistość. Służą mu do tego zupełnie nowe formy językowe bądź formy stare, o których już zapomniano. Pisarz uzyskuje je poprzez zdrobnienia (chłoptyś), *kontaminacje (przyniewalał), które z jednej strony są narzędziami wartościowania, a z drugiej nadają nowe sensy i znaczenia (przyniewalał = przywalał + zniewalał). Najistotniejsze jest jednak to, że W. Gombrowicz skonstruował nowy zestaw elementów określających formę. Wykorzystał do tego wyrazy potoczne i stworzył nowy język odbioru i kontaktu z czytelnikiem. Chodzi oczywiście o wyrazy pupałydka i gęba. Jak się zapewne domyślacie, nie należy ich rozumieć dosłownie. By prawidłowo odczytać przesłanie pisarza musicie wejść w relacje skojarzeniowe tych wyrazów.
Pupaprzywodzi na myśl dzieciństwo i niewinność, ale także łączącą się z tym czasem naiwność dziecka oraz nadopiekuńczość rodzica; stanowi ona kontrast dla kolokwialnego słowa DUPA; jest ona postawą słowotwórczą dla czasownika upupić, a zatem "zachować w okresie dziecięctwa";
Łydkajest symbolem sportu, młodości, witalizmy, fizyczności i atrakcyjności także seksualnej;
Gębato kolokwializm określający twarz, a zatem maskę, którą przywdziewamy w kontaktach międzyludzkich; innymi słowy gęba określa formę narzuconą człowiekowi przez społeczeństwo.
W tym momencie nie będę jednak dalej rozważać Gombrowiczowskiego kodu formy, na to przyjdzie bowiem czas jutro. Niemniej, chciałam jeszcze tylko poruszyć punkt dotyczący języka poetyckiego. Podobnie jak on, tak i język Ferdydurke jest językiem nieprzeźroczystym. W. Gombrowicz zaskakuje, jak już pisałam, słowami, formami, nowym kodem, ale jednocześnie zdaje się on piętnować język poezji, a w szczególności jej problematykę:
Nie, nie mówcie mi o tych waszych zrymowanych bólach, które połykamy gładko jak ostrygę, nie mówcie o cukierkach hańby, kremie czekoladowym zgrozy, ciasteczkach nędzy, landrynkach cierpienia i smakołykach rozpaczy.

Jest to tym bardziej widoczne, że pisarz nie tworzy za jego pomocą nastrojowych opisów przyrody, nie oddaje emocji. W opisach przeważają natomiast elipsy, zdania proste, nierozwinięte, równoważniki zdań.
Podsumowując, język w Ferdydurke jest elementem, na który trzeba koniecznie zwrócić uwagę. Tym bardziej, że autor pokazuje, iż może być on narzędziem zabawnych gier słownych, ale może być również narzędziem manipulacji i narzucania formy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Warto przeczytać...

Odsiecz nr 89 - Bogurodzica. Nic więcej.

O jacie, jacie, jacie! Ale dzisiaj piękny temat, piękny wpis - mój ulubiony, ukochany! Sięga do korzeni, do najbardziej elementarnych podwa...