W poniedziałkowy poranek czas powrócić do napoczętych w ubiegłym tygodniu Chłopów. Powieść - jak większość książek opatrzonych etykietą "lektura" - nie cieszy się uznaniem współczesnych. Zdaje się nawet, że polscy czytelnicy zapomnieli już, że W. Reymont otrzymał za tę powieść literacką nagrodę Nobla (1924). I o ile "młodzi, wykształceni z dużych miast" rzucają się na Marię Vargasa Llosę (Nobel 2010) czy Alice Munro (Nobel 2013), to kompletnie zapominają o geniuszach z własnego podwórka.
Dociekliwy "młody, wykształcony" zapyta jednak niemal natychmiast "za co ten Nobel, panie Reymont?!". Ja natomiast, jako adwokat pisarza, odpowiem słowami kapituły nagrody: "za wybitny epos narodowy". Chłopi - jako powieść - spełniają bowiem wszelkie warunki do funkcjonowania właśnie pod nazwą eposu. Jak pamiętacie (a jeśli nie, to niniejszym przypominam), że epos jest gatunkiem wywodzącym się ze starożytności. Jego charakterystyczną cechą jest to, że ukazuje dzieje bohatera zbiorowego w ważnym momencie historycznym. Co istotne, na tle tegoż bohatera zbiorowego wyróżniają się losy poszczególnych bohaterów. W wypadku powieści Reymonta mamy do czynienia z dziejami gromady - mieszkańców Lipiec - w momencie historycznym, jakim było budzenie się świadomości narodowej chłopów. Na tle tejże gromady poznajemy losy Macieja Boryny, Antka, Jagny, Hanki. Warto zauważyć, że pisarz nie dążył do rozwoju fabuły, ale do dokładnego zarysowania tła. Stąd, w Chłopach wyraźnie można mówić o epizodyczności; wątki przeplatają się ze sobą, tworząc zwarty obraz wsi i jej mieszkańców.
Skoro jesteśmy już przy konstruowaniu świata przedstawionego, to warto dostrzec także wielowarstwowość i wielostronność powieści, próbę jak najwierniejszego oddania realiów polskiej wsi przełomu XIX/XX w. Reymont zadbał także o uniwersalny charakter ludzkich zachowań - są one niejednoznaczne, głębokie pod względem psychologicznym, posiadające różnorakie motywacje. Co więcej, czytelnik może traktować Chłopów jako swoistą kronikę, źródło wiedzy na temat wiejskiego życia, obyczajów, cech społeczności wiejskiej. Opisy konstruowane przez Reymonta są bowiem drobiazgowe, bardzo szczegółowe oraz wzmacniane przez liczne zabiegi artystyczne: personifikacje, animizacje czy porównania. W tym miejscu warto przytoczyć słowa Wincentego Witosa:
Pisząc tę księgę, nie wchodził Reymont w świat teorii i marzeń nie szukał geniuszów i idealistów, często nienaturalnych, nie malował urojonych bohaterów, odtworzył życie na wsi tak, jak je widział.
Uwagę czytelnika zwraca także narrator przypominający wiejskiego gadułę. Jest on odautorski i wyraźnie zna realia polskiej wsi na przełomie wieków. Ponadto, styl prowadzenia narracji zdradza młodopolski rodowód. Mam na myśli posługiwanie się wspomnianymi środkami poetyckimi. Co więcej, Reymont stosuje także synkretyzm stylistyczny: realizm łączy z naturalizmem, impresjonizmem oraz symbolizmem.
Powrócę jeszcze do problematyki Chłopów, bowiem to właśnie wielość zawartych w nich problemów stanowi o wielostronności i wielowarstwowości powieści. Wyróżnić w niej można:
- tematykę społeczno-ekonomiczną - życie majętnych i biednych gospodarzy, wyzysk parobków, sytuację w zaborze rosyjskim; problem analfabetyzmu i nieznajomości prawa; radość z prostych, codziennych rzeczy;
- tematykę patriotyczną - siła bohatera zbiorowego przeciwstawiona słabości jednostki, potrzeba przynależności, solidarność w kryzysowych chwilach; (dobrym przykładem jest pomoc mieszkańców innych miejscowości, gdy mężczy
- tematyka psychologiczno-egzytencjalna - nieuchronność przemijania, konflikt pokoleń, ewolucja, dojrzewanie bohatera. (Prywata: uwielbiam postać Hanki, która z nieogarniętej, płaczliwej, wiecznie lamentującej baby, stała się twardą i dobrą gospodynią; sytuacja, w której się znalazła - niewierny Antek - zmusiła ją do zmiany własnego zachowania).
Nie wchodzę w szczegółowe omawianie tych kwestii. Jeśli ktoś będzie czuł niedosyt, to niech da znać na Facebooku lub w komentarzu. Wtedy na życzenie je rozwinę. Na zakończenie, ciekawostka. Ci którzy mnie znają, wiedzą, że S. Żeromski zawsze sprawia mi ból. Cenię go jednak jako pisarza. Zdarzyło się onego czasu... czyli 90 lat temu, że szwedzki krytyk porównał Żeromskiego i Reymonta, ponieważ obydwaj byli kandydatami do nagrody Nobla.
Nigdy nie udało się Żeromskiemu osiągnąć Reymontowskiej mocy w tworzeniu zwartych, z jednej bryły ukutych, arcydzieł ani też z nim razem przeniknąć świata zjawisk na podstawie spokojnej, niczym niezmąconej poetyckiej wizji; natomiast zawsze przewyższa Żeromski Reymonta głębią uczucia, wielostronnością artyzmu, siłą temperamentu i wspaniałością języka. W Żeromskim znajduje swój symbol polski burzliwy temperament, co raczej poświęci życie niż miłość lub nienawiść i nie prędzej wstrzyma swój zapał, aż do dna wypije puchar rozkoszy lub goryczy. Inaczej u Reymonta. Jego liryczno-epiczny styl lśni jak ukojona, równa powierzchnia głębokiego jeziora leśnego, skrytego wśród drzew z dala od ludnych dróg i z dala od burz.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, gdzie czuję się najlepiej - z dala od ludnych dróg i z fala od burz. Wniosek jest jeden, literatura to przestrzeń, w której KAŻDY znajdzie swoje własne, przytulne miejsce.
Ikoną wpisu jest Staw Smreczyński - moje ulubione miejsce na ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz