Jak wyglądał pozytywizm światowy - to już nakreśliłam w ostatniej Odsieczy. Dziś zatem należy się przyjrzeć, co dzieje się na naszym podwórku. Mimo - jak zawsze - specyficznego wydania epoki (by tak rzec: po polsku), polscy pozytywiści starają się wpisać swoje działania w ogólnoeuropejski duch scjentyzmu. Aleksander Świętochowski pisze bowiem:
Pozytywizm nie jest bynajmniej żadnym wynalazkiem lub pomysłem jednego człowieka (Comte'a), ponieważ zasadnicze jego idee są wspólnością kilku wieków i całego szeregu uczonych.
Podobny zamysł znajdziemy u Juliana Ochorowicza:
Nasz pozytywizm [...] to przede wszystkim rozumowa strona tych wszystkich praw i faktów, które nauka stwierdziła lub stwierdzi w przyszłości, to teoria, która [...] powoli i stopniowo rozwija się, wyrasta [...] z olbrzymiej pracowni umysłów badawczych w najrozmaitszych dziedzinach wiedzy.
Eliza Orzeszkowa natomiast pokazuje, na co pozwala pozytywizm, ów nowy światopogląd. Zabiwszy w ludziach chęć marzycielstwa i chodzenia z głową w chmurach, "każe człowiekowi wpatrywać się w ziemskie istnienie, doskonaląc je dla siebie i innych [...], daje mu poczucie własnej potęgi i zacności".
Można się zastanowić, skąd taki zwrot w myśleniu dziewiętnastowiecznej elity... Spójrzmy na daty i na to, co wydarzyło się po upadku powstania styczniowego w 1864 r.
Dwie taktyki legalnej walki o niepodległość
Największy i najbardziej krwawy, jak do tej pory, czyn zbrojny przynosi ze sobą represje: uwłaszczenie chłopów, po którym wielu z nich popada w totalną nędzę, a szlachta traci siłę roboczą; kasację instytucji państwowych bądź ich całkowitą rusyfikację. Największym ciosem okazało się zamknięcie Szkoły Głównej w 1869 r. i utworzenie cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Choć profesorowie nie zostali usunięci, to jednak kierownictwa nad katedrami przejęli rosyjscy uczeni. Język polski przestał być używany. Celem zaborcy było całkowite jego usunięcie...
Powyższe zjawiska i wydarzenia skłoniły inteligentów do refleksji. Skoro walka zbrojna jest jedynie zrywem gorejących serc i raczej przynosi szkodę niż pożytek, należy całkowicie zmienić taktykę. Taktyki powstały dwie: warszawska skupiona wokół A. Świętochowskiego i jego ambiwalentnego (dwojakiego) stosunku do romantyzmu oraz krakowska tworzona przez środowisko konserwatywnych ziemian zwących się "Stańczykami". Wydali oni bowiem Tekę Stańczyka, tj. zbiór listów, w których autorzy dowodzili, że naród sam jest sobie winien utraty niepodległości. Niemniej, ich postawę cechował lojalizm wobec zaborcy i legalizm.
Powróćmy jednak do taktyki warszawskiej, ponieważ to ona będzie królować w literaturze... Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nie odnosi się krytycznie do romantyzmu. Owszem, wskazuje jego błędy, zaniedbania, zbytnią wiarę w nadzieję, uczucia, porywczość, ale docenia wkład w tworzenie kultury wpływającej na jedność narodu nieistniejącego państwa. Po drugie, warszawska taktyka zakładała hasła, które zapewne wszyscy znacie: pracę organiczną, pracę u podstaw, emancypację kobiet i asymilację Żydów.
Pozytywistyczne cele i idee
Pokrótce, o co chodzi z tymi hasłami. Dostrzeżono bowiem, że poza intelektualistami i szlachtą nie istnieje świadomość narodowa; dostrzeżono, że zbyt wielu umie zbyt niewiele, by samemu zadbać o byt; dostrzeżono, że nie istnieje międzypokoleniowa i międzyklasowa więź w społeczeństwie; dostrzeżono w końcu problem wykluczenia rozbijającego jedność. Postanowiono to zmienić. I tak narodziła się idea pracy organicznej, tj. pracy zaplanowanej, zorganizowanej, racjonalnej, celowej, służącej drugiemu człowiekowi, realizującej ideę wolności, równości i braterstwa, korzystającej z dóbr, które są dostępne, dążącej do upowszechnienia oświaty.
Praca organiczna wzbudziła natomiast pragnienie pomocy tym najbiedniejszym zarówno pod względem finansowym, jak i intelektualnym. Powstała zatem praca u podstaw, czyli praca z najniższymi warstwami społecznymi, by doprowadzić do ich uszlachetnienia i wzbudzenia w nich świadomości narodowej.
Podobnie rzecz miała się z emancypacją kobiet i asymilacją Żydów. Chciano, by w końcu przestały istnieć przepaście... niekoniecznie to się sprawdziło, ale to nie jest, że tak powiem, polonistyczna kwestia. W każdym razie, kiedy myślę o emancypacji kobiet przed oczyma staje mi powieść tendencyjna Elizy Orzeszkowej pt. Marta. Jej bohaterka zostaje wdową. Na utrzymaniu ma kilkuletnią córkę i musi gdzieś podjąć pracę. Co się okazuje? Że nic nie potrafi. Tzn. potrafi, bo w końcu otrzymała jakąś domową edukację, ale nie potrafi na tyle, by zacząć zarabiać. Marta ginie pod kołami wozu, jej córka umiera z choroby, braku leczenia i niedożywienia. Wniosek, jaki przedstawia Orzeszkowa: kobiety muszą móc się uczyć, zdobywać wykształcenie i pracować. Trzeba pozwolić im stać się pełnoprawnymi członkiniami społeczeństwa.
Asymilacja Żydów natomiast jest wynikiem chęci realizacji haseł Wielkiej Rewolucji Francuskiej: wolność, równość, braterstwo. Nie można przecież kogoś krytykować tylko dlatego, że jest inny. Nie można działać tak, by wzmagało się wykluczenie... Wykluczony bowiem może stać się wrogiem.
Publicystyka
W czasie pozytywizmu dochodzi do rozwoju publicystyki. Ludzie coraz chętniej chcą mieć dostęp do aktualności, do nowinek politycznych, literackich, a nawet do rozrywki. Ponadto, periodyki miały na celu kształtowanie, realizowanie haseł, o których wspominałam wyżej. W takich to gazetach czytano pierwsze rozdziały Lalki Bolesława Prusa, nowele Elizy Orzeszkowej, słowa Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Na dziś to już wszystko. Wkrótce przyjrzymy się sztuce drugiej połowy XIX wieku. Co ze sobą niesie? Przekonacie się już niedługo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz