30 września 2019

Odsiecz nr 97 - Teoria literatury - rozmyślania.

Wiem, wiem, miało być o przełomie antypozytywistycznym, ale się tak rozpędziłam, że wyszły mi różne rozmyślania i chyba chcę się nimi z Wami podzielić.

Paradoksem teorii literatury jest to, a może bardziej było, bo różne tendencje ulegają zmianom, że starała się wtłoczyć nauki humanistyczne w koleiny nauk przyrodniczych, bowiem stwarzała dla nich konkretne metodologie (z greckiego methodos - droga postępowania). Jak pisałam, obecnie odchodzi się od nich na rzecz języka teorii, ale nadal - mam takie wrażenie nader często -  próbujemy schwytać wiatr w sidła.

Metoda bezsprzecznie daje poczucie bezpieczeństwa. Wiem, bo sama lubię wiedzieć, co krok po kroku zrobić, a metoda posiada jasne zasady, bardzo ścisłe, które nie dają miejsca subiektywnym wrażeniom. I wydawałoby się, że to całkiem w porządku. Opiszemy jakieś dzieło według osi (x) i osi (y) i matematycznie dowiedziemy jego wartości. Aż przypomina mi się film Stowarzyszenie Umarłych Poetów, w którym obśmiano matematyczne dowody na temat literatury. Humanistyka wykracza bowiem poza zasady, reguły, wytyczne. Opiera się ona na osobistym nie tyle doświadczeniu, co przeżyciu sztuki, piękna czy metafizyki. Dlatego podczas badania treści humanistycznych potrzeba nam interdyscyplinarności, bo dopiero wówczas jesteśmy w stanie je przeżyć. Katedra Notre Dame zachwyca(ła) nie przez swoją historię, ornamentykę, symboliczność, bycie miejscem kultu czy zbudowanie na podstawie zasad fizyki... ona zachwyca ze względu na każdy ten element, bo właśnie to stanowi o jej całości. Interdyscyplinarność. To ona pozwala patrzeć na świat holistyczne, tj. całościowo.

I tutaj - ku rozpaczy wielu z Was - kilka spostrzeżeń. Dla humanistów twierdzących, że są humanistami, bo nie lubią matematyki. Bzdura. Nie lubisz matematyki, bo nie rozumiesz matematyki, a nie dlatego, że jesteś humanistą. Jeśli jesteś humanistą, to Ty tę matmę będziesz próbować pojąć, bo inaczej Twoja humanistyczność nie da Ci żyć. Dla ścisłowców twierdzących, że są ścisłowcami, więc nie muszą lubić czytać. Bzdura. Nie lubisz czytać, bo nie umiesz czytać. I to żadna wymówka. Z tego miejsca pragnę serdecznie pozdrowić najjaśniejszy instadiament - Różę - lekarza dla dzieci - która nie dość, że jest nieustannie głodnym wiedzy pediatrą, to ogarnia humanistykę. I śmiem twierdzić, że jej diamentowość właśnie na tym polega: oparła się sztucznie narzuconym podziałom na świat ścisły i humanistyczny. Jej humanistyczność to zarówno biologia, jak i literatura. Chcesz być dobrym lekarzem - czytaj. Chcesz być dobrym informatykiem - czytaj. Chcesz być dobrym fryzjerem - czytaj. Chcesz pisać dobrą poezję i literaturę - ucz się każdej dziedziny życia.

Wracając do tematu tego posta. Metodologie, a właściwie teoria literatury nieustannie napotykają na jeden istotny problem: jak uczynić coś jednostkowego (subiektywnego, relatywnego) czymś powszechnym (obowiązującym)? Innymi słowy, jak można zobowiązać kogoś do przeczytania, a co najważniejsze przeżycia Dziadów czy Lalki? Mogę to zrobić jedynie poprzez interpretację, a więc upowszechnienie jednostkowego tekstu. Warto przy tym pamiętać, że nie będziemy mieli wówczas do czynienia z jedną jedyną prawdą objawioną, a jedynie niemożliwym do matematycznego udowodnienia sądem, którego można (a nawet trzeba) podać w wątpliwość i przedyskutować. Mówiąc prościej: jest Lalka Bolesława Prusa,Wy jako uczniowie Lalkę czytacie i przeżywacie (podoba mi się ta gra słów), ja jako belfer upowszechniam ją, podając Wam kierunki interpretacji, ale nie są one jedyne słuszne. I w takim dialogu teoretyczno-literackim winno się nauczać literatury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Warto przeczytać...

Odsiecz nr 89 - Bogurodzica. Nic więcej.

O jacie, jacie, jacie! Ale dzisiaj piękny temat, piękny wpis - mój ulubiony, ukochany! Sięga do korzeni, do najbardziej elementarnych podwa...